Mariposa Palette Urban Decay....kupiłam ją bo po prostu chciałam mieć „coś” z tej firmy;) To są czasem takie głupie kobiece pobudki, trudne niestety do wytłumaczenia;)
Firma pochodzi z USA i choć na jej oficjalnej stronie: http://www.urbandecay.com/ prawie zawsze są jakieś promocje firma nie wysyła zakupów do Polski, ale od czego mamy allegro!;)
Najpierw myślałam o NAKED 2 - palecie, która jako jedyna jest dostępna w polskiej Sephorze, ale w końcu zdecydowałam się na Mapiposa ze względu na kolorki:)
- Cienie są zamknięte w metalowym pudełeczku, fajnie się z nimi podróżuje, nie mają prawa wylecieć, pokruszyć się.
- Większość z cieni, ma taką fajną jakby pudrowo-satynową konsystencję, z którą jeszcze się nie spotkałam. Mogą troszkę osypywać się przy samym nakładaniu na pędzelek.
- Makijaż wykonany nimi bardzo ładnie wygląda i jest bardzo elegancki;)
- Dwa spośród tych 10 cieni trochę mnie denerwują, jest to Infamous (róż) i Limelight(złoty).Ten pierwszy na oku wygląda o wiele delikatniej niż w opakowaniu, a drugi bardzo osypuje się przy nakładaniu.
- Mimo,że są tu trzy ciemne odcienie, to makijaż nimi wykonany jest - przynajmniej w moim odczuciu delikatny, nie ma tu odcieni o niesamowitej głębi, ale podejrzewam że o to chodziło.
- Nie wiem co mam zrobić z pędzelkiem dołączonym do opakowania, nie lubię takich małych pędzelków;)
- Na powiece trzymają się długo i z taką sama intensywnością jak po nałożeniu.
- Idealne do podróży. Nie ma wprawdzie bieli i intensywnej czerni, ale wyczarujemy makijaż i na dzień i na wieczór.
Ogólnie produkt oceniam jako bardzo dobry, szczególnie za to, że dają piękne satynowe wykończenie. Podoba mi się też samo skomponowanie cieni do palety – od cieni na makijaż dzienny, po takie na wieczorowy, albo inny bardziej szałowy;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz